Atrium
Wsrod pospolu gwiazd rozlany krzyk
jak szarosci mrocznej cien
grobowa barwa cicho wyl
w sej udrece spalajac sie
Niby kamienny bog serce swe zdarl
na szlaku oreza przeminionych win,
ktore cierniem swym kaleczyly go
zadajac czlonkom bolu szyk .
Poswiat nikly blady cien
daleko w dali niklo sie tlil
herosa zdajac sie slyszac laknienie
glucho jak obumarly lisc
co kolysal szumny wiatr
posrod grobowcow jam
Bylo zali umrzec ci na tarczy posrod wrzaw
morskiej kipieli zaznac ostani dech
zionac ducha w martwej grze
az samotnikiem posrod niebytow byc
chaosu prujac dumny czas
w zbroi niesmiertelnej bez szans.
Tam gdzie traw plona kurchany
w prochu smierci przeznaczonym
bezimiennym szumem pachniesz ty
w blasku rdzawej chwaly zrodzony
Smutek powil wiano twe
w mrocznej kolebce nieszczescia
tulac ku piersiom niewiasty
z ktorys byl lza skarmiony.
Dodaj komentarz