Atrium
Przestrzen strachu zassysala go coraz ciasniej w swoj mętny zaulek I choc staral sie jak okrązyc,uciec..biec jak najdalej lgnęla do niego przysysając sie bardziej z kazdym oporem jaki wytwarzal wobec niej.Zimny pot rzezbil jego plecy ostrym spazmem napelniając jego umeczone cialo I nawet filtr Jakos to bedzie Sam przestal dzialac .Mroki podswiadomosci kruczą gromada obsiadly kazdy zlepek jego woli prztetrwania.Drapiezne I bezlitosne wily sie walcząc miedzy sobą o smakowity kasek jakim byla nadzieja.Naga,zimno drząca posrod snieznych.kopul milczenia.Jakze zszargana w swej zgryzocie I unicestwieniu.Blady promieň swiatla przemknal pod drzwiami sprawiając ,ze demony zawyly z uciechy siarczystą arią.
Dodaj komentarz