bajki dla Uli 1
Dawno ,dawno temu w lukrowym krolestwie ,gdzie paczki rosly na drzewach a zamiast rzek plynela marmolada.Slonko bylo z marcepana a ptaszki skladaly ptasie mleczko zyl sobie krol..Mial on na imie Oreo ,Jego poddani bardzo go kochali.Kazdego dnia Malinowe ksiezniczki przynosily mu naprzedniejszy sok,Orzechowi zolnierze najznamienitsza czekolade a Lizakowe motyle najslodszy likier.Krol ow mial jedna corke bardzo przez siebie kochana,ktora miala na imie Lukrecja.Zyla ona w landrynkowej komnacie ,gdyz krol tak bardzo ja milowal,ze bal sie ja stracic.Smutkiem wielkim okrylo sie krolestwo i smutno zapiszczaly mietowe pliszki,gdy okazalo sie,ze lozeczko Lekrecji jest puste.Krol posmutnial a na jego czekoladowej brodzie pojawil sie pierwszy wlos o smaku czerwonej porzeczki,Cierpki i kwasny. Postanowiono wiec uradzic jak rozweselic krola i Rada poziomkowych chrabaszczy ustalila,ze trzeba poszukac smialka,ktory odnajdzie krolewne.Na pergaminie z wosku odlano miodem zlotym ataka oto prosbe" Kto corke Krolewska Lukrecje odnajdzie wezmie ja za zone a krol obiecuje smialkowi cale swe krolestwo.W nagrode za poniesiona odwage."Wielu smiaikow sie zglosilo lecz zaden nie mial odwagi by opuscic bram krolestwa.objadwszy brzuchy karmelowymi cukierkami,torcikami z bita smietana badz paluszkami z makiem to zmogla ich niestrawnosc duza,to brzuszek rozbolal,to nozki za krotkie do podrozy sie robily.Smutnial wiec krol coraz bardziej i kolejne wolski mu sie porzeczkowe pojawily Siodmego miesiaca poszukiwan do jego komnaty zapukala mala raczka.Krol z niedowierzaniem spojrzal spod muchomorowej pierzynki na niespodziewanego goscia ubranego w zielony kubraczek .Po raz pierwszy od dawna na jego twarzyzagoscil usmiech-a Ty Kto spytal dobroliwie laskotany odrastajacymi z uciechy czekoladowymi wloskami na swej brodzie _ja-rzekla mala dziewczynka obdarzajac go odwaznym spojrzeniem -mam na imie boo booKrol usmiechnal sie szeroko i kazal wsniesc swoj najwiekszy anansaowy tortw nagrode za Twa odwage ugoszcze Cie tym oto Dawno ,dawno temu w lukrowym krolestwie ,gdzie paczki rosly na drzewach a zamiast rzek plynela marmolada.Slonko bylo z marcepana a ptaszki skladaly ptasie mleczko zyl sobie krol..Mial on na imie Oreo ,Jego poddani bardzo go kochali.Kazdego dnia Malinowe ksiezniczki przynosily mu naprzedniejszy sok,Orzechowi zolnierze najznamienitsza czekolade a Lizakowe motyle najslodszy likier.Krol ow mial jedna corke bardzo przez siebie kochana,ktora miala na imie Lukrecja.Zyla ona w landrynkowej komnacie ,gdyz krol tak bardzo ja milowal,ze bal sie ja stracic.Smutkiem wielkim okrylo sie krolestwo i smutno zapiszczaly mietowe pliszki,gdy okazalo sie,ze lozeczko Lekrecji jest puste.Krol posmutnial a na jego czekoladowej brodzie pojawil sie pierwszy wlos o smaku czerwonej porzeczki,Cierpki i kwasny. Postanowiono wiec uradzic jak rozweselic krola i Rada poziomkowych chrabaszczy ustalila,ze trzeba poszukac smialka,ktory odnajdzie krolewne.Na pergaminie z wosku odlano miodem zlotym ataka oto prosbe" Kto corke Krolewska Lukrecje odnajdzie wezmie ja za zone a krol obiecuje smialkowi cale swe krolestwo.W nagrode za poniesiona odwage."Wielu smiaikow sie zglosilo lecz zaden nie mial odwagi by opuscic bram krolestwa.objadwszy brzuchy karmelowymi cukierkami,torcikami z bita smietana badz paluszkami z makiem to zmogla ich niestrawnosc duza,to brzuszek rozbolal,to nozki za krotkie do podrozy sie robily.Smutnial wiec krol coraz bardziej i kolejne wolski mu sie porzeczkowe pojawily Siodmego miesiaca poszukiwan do jego komnaty zapukala mala raczka.Krol z niedowierzaniem spojrzal spod muchomorowej pierzynki na niespodziewanego goscia w zielony kubraczek .Po raz pierwszy od dawna na jego twarzyzagoscil usmiech-a Ty Kto spytal dobroliwie laskotany odrastajacymi z uciechy czekoladowymi wloskami na swej brodzie _ja-rzekla mala dziewczynka obdarzajac go odwaznym spojrzeniem -mam na imie boo booKrol usmiechnal sie szeroko i kazal wsniesc swoj najwiekszy anansaowy tortw nagrode za Twa odwage ugoszcze Cie tym oto zwracajac sie do dziewczynki-mam na imie Zlocik lecz zwia mnie Nutello i siegajac miedzy czulki czegos tam dlugo szukal az po chwili wyciagnal male zawiniatko Pchelka!zawolala zaskoczona dziewczynka tak-odparlo male stworzonko wyskakujac z pakunku mam na imie Baloo milo Boo Booi zaznajomiona ze swymi przyjaciolmi ku ich uciesze zaproponowala wspolnaapodroz w poszukiwaniu ksiezniczki Lukrecji.
2.
Glosne pohukiwanie sowki oznajmilo nowym przyjaciolom ,ze powoli zbliza sie zmierzch i nalezy szybko znalezc kryjowke by bezpiecznie spedzic w niej noc.Ja wiem ! ja Wiem ! zawolal jezyk Maurycy powspinamy sie na drzewa i tam bezpiecznie zapadniemy w sen.Haha! -zasmial sie krolik Tlustek jaki z ciebie gluptasek jest.Boo Boo spojrzala na obu i podchodzac do jezyka poglaskala go po jego glowce widzac,ze w oczku pojawila sie lezka.-Chciales dobrze jezyku -powiedziala przytulajac go do swego serduszka-lecz pomysl z wchodzeniem na drzewa skad mozemy spasc i zrobic sobie krzywde nie jest dobry.Jezyk usmiechnal sie.Boo Boo spojrzala na Tlustka z prosba w oczach.Krolik zwawym skokiem podkical do swego przyjaciela i drapiac go za uszkiem rzekl- Przepraszam Maurycy nie chcialem Ci sprawic przykrosci.Wiem,ze nie ladnie sie wysmiewac z innych .Jezyk fuknal i kichnal glosno wprawiajac wszystkich w rozbawienie-Wiem kroliczku-powiedzial po chwili apsikowej przerwy.-Wiecie co?! zawolal Zlotek jezyk podsunal mi swietny pomysl! Boo Boo ,pchelka Baloo,jezyk i Tlutek spojrzeli na niego z ciekawoscia.-_Wzlece ponad ich wierzcholki i sprobuje wypatrzyc jakiejs bezpiecznej kryjowki na noc dla nas! Ja tez Ja tez! zawolala pchelka i siadajac Zlotkowi na skrzydelku wzbila sie po chwili z nim w gore.Koliste ananasy usmiechaly sie do nich soczyscie za zbroja twardej skorki kryjac slodki miazsz i koluszac sie na wietrze raz po raz mruczac stuk puk! Stuk puk! Zlotek poprosil pchelke by pociagnela go delikatnie za czulki i po chwili droge ich lotu oswietlia jasna smuga swiatla.-To pomoze nam uniknac zderzenia z jaks Ciemka lub komarem -oznajmil swietlik .Yupii-zawolala pchelka! Na koniec swiata i jeszcze dalej! Tymczasem z dolu przygladala im sie gromadka przyjaciol .-Stancie blisko siebie-Poprosila Boo Boo,by zaden z nas sie nie zgubil i bylo nam cieplej..Nikt nie zaprostestowal a jezyk znalazal nawet duzy kawalek suszonego jabluszka w swej brzuszkowej spizarni.Po chwili glosne mmm wzbilo sie w powietrze oznajmiajac zadowolenie z podarowanego smakolyku.Jest Jest! tam! zawolala radosnie pchelka.Uszczypnij mnie prosze na znak ,ze to nie przewidzenie poprosil Zlotek i po chwili zlocista nitka wystrzelila spod jego brzuszka kreslac droge ku niewielkiej jamce usadowionej posrod drzew.-Mozemy wracac-powiedzial do pchelki -trzymaj sie prosze mocno,bo bedziemy pikowac!Yuuupi! zawolal Baloo nie wiedzac co go tak naprawde czeka.Ped powietrza musnal jego delikatne cialko wyrzucajac z grzbietu Zlotka nieomal jak jak z byczka na rodeo! mamo ja chce do domu! zawolal ..nawet nie wiedzac kiedy ciepla raczka Boo Boo zamykala go w sobie tulac do serdecznego paluszka..Wyruszajmy! zawolal ochoczo Tlustek i po chwili cala kompania przyjaciol wedrowala zwawo przez las obserwujac zlota nitke rozpieta pomiedzy drzewami;Wiatr wzmagal sie coraz bardziej utrudniajac im krok a duze krople zaczely im przeszkadzac w marszu.Pchelko!i Ty Zlotku Wskakujcie do mej kapoty a Ty jezyku na grzbiet Tlustka bysmy sie nie pogubili i bezpiecznie dotarli do naszej jamki.Gesty grad kropel spad na nich znienacka.Marceli! Wolal Tlustek starajac sie dostrzec swego przyjaciela..Tuuu !Odpowiedzial mu znajomy glosik gdzies z glebi pobliskiego drzewa.Tlustek wlozyl lapke i wyciagnal go oklejonego miodem,Nie czas teraz na objadanie sie!Ale kiedys to wiatr mnie porwal rzekl jezyk.Miodzio- mruknal Tlustek niech Ci bedzie i przepasajac sobie jezyka na brzuszku pomknal na Boo boo i reszta kompanii.Kroplistej armii nie udalo sie rozproszyc szykow odwaznej zalogi skladajacej sie z JezykamZlotka,Tlustka,Baloo i Boo Boo.Zasuwajac za soba lisc dzikiej babki rosnacej u stop gorki na ktorej znajdowala sie jamka usneli szybko ze zmeczenia i przezytych wrazen.
3.
Smakowity,mily zapach dotarl do noskow czworki przyjaciol ,gdy tylko Boo Boo zamknela lisciem babki wejscie do groty chroniac ich przed deszczem i zimnem.Spogladajac na swietlika poprosila go grzecznie-Zlociku czy moglbys rozjasnic nieco nasza kryjowke bym mogla zobaczyc czy wszyscy sa cali i zdrowi.Chwile pozniej swietlik wzniosl sie w gore i jego czulki trysnely zlota tecza oswietlajac ich schronienie,-Ojojoj!-zawolal Tlustek i po chwili glosne ommmm zawtorowalo mu ze strony wszystkich gardelek.Wokol nich rozposcieraly sie wysokie i niskie grzybki o roznych barwach>Zlotej,purpurowej, kolorze morskiej piany,Niektore mienily sie blaskiem a inne byly szare lub biale.Wszystkie jednak wspaniale pachnialy zapachem najrozniejszych serkow.Tlustek podbiegl do najblizszego grzybka i wbijajac zabki w jego listki zamruczal czujac jego pyszny orzechowy smak,Boo Boo poprosila swych przyjaciol by jedli z umiarem,nie przejadali brzuszkow bo moga ich rozbolec a nastepnie poczestowala sie zoltym kawalkiem paczka kwiatu o smaku marcepana.Pchelka Baloo pomyslal sobie,ze cudownie byloby zasmakowac smaku konfitur jej mamy i ku swemu zdziwieniu poczula na jezyczku smak domowych przysmakow jakie potrafila przyrzadzac jej mamusia Pani Tulinkowa.Mniammm ! -mruczala pod nosem czuajac jak jej brzuszek napelnia sie pysznosciami .Swietlki z kolei usiad na wysokim kapeluszu zielonego grzybka i wysuwajac jezyczek polizal go..Ohh..zawolal..przypominajac sobie smak kalfiorka,ktorego uwielbial.Mruczac tak z zadowolenia poczul mile cieplo i po chwili usnal przytulajac sie do swego smakolyku.Snilo mu sie,ze jest nad lesnym stawem posrodku polany i trzymajac w raczce patyczek dyryguje zabia orkiestra:
Kuummmmm KuuuuMMM-zaspiewala pierwsza szabka podnoszac wysoko glowke
Reeee Reeeee-dolaczyly po chwili do niej zgodnym chorem kolejne zabki kolyszac sie
na wodnych liliach a zielony swierszcz siedzac przed nimi podpowiadal kazdej ktora
zapomniala slowek melodii.
Tuummmmm Tummmmm-zarechotala zabka zwezajac buzie-Tiiimm Tiimmm--wlaczyly sie
innne zabpiewaja.
Zlocik unosil wyzej i nizej na przemian swa rozdzke dyrygujac zabkami a gromadzona na brzegu widownia skladajaca sie z lesnych zwierzatek bila co chwile brawo czym kto potrafil.To rozdzkami pocierajac wesolo o kore drzewa,to tupotem raciczek o kamyki wyplukane na brzeg przez wode i nawet stary puchacz wybudzony ze snu wychyli swa siwa glowe pohukujac Uhu Uhu.
Boo Boo spokojna o Zlocika pozwolila pchelce Baloo wejsc do swej raczki i obie ulozyly sie do smacznego snu niepodal grzybka o smaku truskawki.Ledwo zamknely oczka a przysnilo im sie,ze wzbijaja sie w gore ..wyzej i wyzej Mijajac chmurki ,czujac jak wiaterek owiewa im buzie i wloski w koncu zmeczone usiadly na chmurce>Boo Boo poglaskala ja delikatnie i jej minka zmienila sie ze smutnej na wesola.Chmurka czula sie bardzo samotna,bo daleko miala do slonka i ziemi i z nikim nie mogla sobie porozmawiac ani sie pobawic.Inne chmurki wokol nie slyszaly jej rowniez przez glosny wiaterek ,ktory rozganial je ,gdy tylko probowala sie do nich zblizyc i zagluszal prosby by sie z nia pobawily.Chmurko nie smuc mam pomysl! zawolala pchelka Baloo i wyskoczyla wysoko,wysoko w gore czujac jak wiaterek goni ja probujac zlapac,Tere Fere-zawolala,gdy juz wydawalo mu sie ,ze ja chwycil zmieniajac kierunek lotu.Wiaterek zezloscil sie jeszcze bardziej ,nadal i dmuchal z calych sil a na to tylko czekala pchelka.Skulila sie w klebek i sila podmuchu poniosla ja na promyk slonka.Wtedy wiaterek zrozumial dopiero jak dal sie jej przechytrzyc.Baloo opoiedzial sloneczku o smutnej chmurce i po chwili cieplutkie promyki zaczely wydluzac sie w dol coraz nizej i nizej az chmurka czujac ich ciepelko zarozowaila sie a wiaterek zawstydzony przeprosil za swe zachowanie i dmuchajac delikatnie pomogl chmurce spotkac sie z innymi obloczki ,ktore przytulily ja radosnie.Wszyscy spali sniac kolorowo poza Tlustkiem ,ktory jadl i jadl nie potrafiac zapanowac nad swym apetytem nie sluchajac rady Boo Boo w koncu i on poczul sie zmeczony i trzymajac sie za gruby brzuszek polozyl na grzybku o smaku arbuza.Sniala mu sie ciemna noc a on posrodku pola otoczony przez wielkie liscie salaty i ogromne marchewki biegl i biegl a marchewki byly coraz blizej_oj oj wolal przez sen.Boo Boo podeszla do niego i pocierajac za uszko sparwila,ze przebudzil sie ze zlego snu._Co sie stalo Tlustku|Wystraszyles sie czegos-Boli mnie brzuszek odparl krolik,Oj.A widzisz nie posluchales mnie powiedziala dziewczynka.Musimy jakos temu zaradzic.Tlustek zrobil smutne oczka zawstydzony,ze nie posluchal dobrej rady boo Boo.Ona jednak chcac pomoc przyjacielowi nie chciala go karac,bo juz za lakomstwo spotkala go kara.Odrywajac kawalek wysokiego,waskiego grzybka o bardzo niepozornym,zielonym ksztalcie zwinela go w maly kawalek i wrocila z nim do Tlustka.Prosze-powiedziala-poloz sobie na jezyczku i delikatnie liz.
Zajaczek wykonal prosbe-Fee-mruknal niedobre.-Tlustku tych upraciuchow ,ktorzy ,nie sluchaja sie dobrych rad czasem spotykaja czasem przykre rzeczy wiec nie marudz teraz prosze.Zycze Ci milych snow-i otulajac go raczka poglaskala na dobranoc.Tlustek mruknal zadowolony czujac jak listek miety ,ktory podarowala mu jego przyjaciolka zaczyna dzialac i brzuszek przestaje go bolec.-Nigdy wiecej takiego laa ,,ko..mstwaaaa--rzekl do siebie ziewajac dlugo i zasnal smacznie sniac o kicaniu po zielonej laczce w promieniach slonka.ki a swierszczyk kolysal sie wesolo sluchajac jak ladnie spi,
4.
Slodka poranna drzemke Tlustkowi przerwal mily zapach krecacy sie wokol jego noska.Wasiki na im podniosly sie wesolo i zaczely drzec laskotane smakowitym aromatem.Mniamm_oblizal sie krolik czujac jak jego wasiki unosza sie w gore i w dol kuszone przepysznym zapachem.Boo Boo przetarla oczka i widzac jego ogonek znikajacy u wyjcsia z jaskini zawolala:
-Tlustku! Wracaj Prosze o! -lecz odpowiedzialo jej tylko gluche echo.Zbudzony jej okrzykiem jezyk Maurycy nastroszyl igielki bojowo.Dziewczynka usmiechnela sie i drapiac go pod brodka rzekla:
-Nie boj sie moj maly przyjacielu.Nic zlego nam tu nie grozi,Jezyk skinal glowka wyraznie zadowolony mruczac w tak laskotek pod jego gardelkiem,ktore paluszkiem sprawiala mu Boo Boo.
Po chwili przebudzili sie rowniez pozostali kompani ksiezniczki.Pchelka Ballo i swietlik Zlotek.
-Czyzby nasz przyjaciel Tlustek wybral sie sam na porany spacerek?_zapytal swietlik a pchelka w ramach porannej gimnastyki wyskoczyla w gore i opadla w dol.Hoopa !-zawolala wykoinujac potrojne salto,Boo Boo przyklasnela jej z uznaniem nagradzajac brawami dzielnego skoczka i oznajmila,ze czas poszukac kroliczka by nie zrobil sobie krzywdy.Wszyscy zgodnie przyzali jej racje udajac sie na poszukiwania nieusluchanego kompana.
Gesty las przywital ich spiewem ptakow ,szumem wiatru i zapachem ,ktory sparwil,ze ich bruszki zaburczaly wesolo brrrr,,,grrr bruuu bruuu...Coz za smakowitosci _oblizal sie Zlotek,Oj tak zawtorowala mu pchelka Baloo.Cala czworka przyjaciol stala tak przez chwilke oblizujac sie smakowicie,gdy wtem nad swymi glowkami uslyszeli donosny,znajomy im glos Tlustka:Pomocy! Boo Boo spojrzala w gore i dostrzegla orla unoszacego jej przyjaciela ze soba w szponach.-Zly Wielki ptaku oddaj nam naszego przyajciela zawolal Zlotek i wskujac na pien straego drzewa pomknal w gore !Oddaj! wolal za nim Baloo skaczac hoop hoop po zielonej korze drzewa coraz wyzej i wyzej.Boo boo stala na dole patzrac ze smutkiem jak jej przyjaciele znikaja jej z oczu nie wiedzac co robic ,gdy wtem u jej stop ktos zawolal wesolo Wskakuj na moj grzbiet!Spojrzala w dol i zobaczyla tlusciutka gasienice .Mam na imie Alfred i zapraszam Cie na moj skromny grzbiet.Boo Boo wskoczyla bez wachania opinajac sie wloskami by nie spasc i wkrotce dzielna gasieniczka uniosla ja ku gorze.Ped wiatru rozwiewal wlosy ksiezniczki ,gdy kurczowo trzymala sie jedna reka Alfreda a druga obrywala rosnace na galeziach zoledzie.Na wyskosci polowy wyskosci drzewa Alfred zatrzymal sie a mala gasieniczka podala mu kubeczek zrobiony z owocu zoledzia z duza wyrytta literka A posrodku._To moja najmlodsza corka Tulipanka rzekl z duma Alfred.Wszedzie jej pelno!A ta na sasiedniej galazce siedzi Maksio,Fredzio.Zenio>Munio.Tadzio,Kalinka.
-Moze innym razem Alfredzie przedstawisz mi swa rodzine-powiedziala Boo Boo.Teraz Prosze ratujmy mojego przyjaciela.
_a Tak!No wlasnie !To mielismy uczynic! -zawolal Alfred i ponownie pomkneli ku gorze mijajac zdziwone wiewiorki ,lasiczki i innych mieszkancow debowego domu.W koncu dotrali na wiecholek drzewa skad widac bylo pieknie cala okolice.Kolorowy ocean kwiatow przybranych w blekit,czerwien,zolty badz fioletowy kolor platkow mrugal do nich wesolo z oddali .wokol nich zielenily sie liscie debu i szumialy igly drzew swierkow .Co my teraz zrobimy?-zasmucila sie boo Boo patrzac na kwiaty przedziwnego drzewa w oddali.Uhu! Uhu!Sowka Ptysia zaprasza was na poklad!Baloo siedzial za uszkiem sowki i skinal by wsiadac na jej piorkowy poklad.Tak wlasnie! zawolal wesolo Zlotek! Ratujmy naszego przyjaciela!Boo Boo podzikowala slicznie Alfredowi za pomoc i zajela miejsce na sowce czujac jak jej cieple piorka milo ja ogrzewaja.
5.
Jezyk Maurycy stanal pod drzewem spogladajac za oddalajaca sie sowka i jego przyjaciolmi siedzacymi na jej pierzastym grzbiecie .Patrzac w dla zawolal -zaczekajcie na mnie! Lecz byli zbyt wysoko by go uslyszec.Tajemniczy szmer przyciagnal jego uwage dobywajac sie sporod pobliskich krzaczkow.Mruczac by dodac sobie odwagi poruszyl noskiem dwa duze listki.Jego oczom ukazala sie gora lsniacych zoledzi usmiechajacych sie wesolo ku slonku.DZwoniac umiejscowionymi na czapeczkach ogonkami opadaly w dol by po chwili wtoczyc sie na druga strone gory.Jezyk Maurycy podszedl bliziutko i zauwazyl,ze dwa zoledzie roznia sie od pozostalych.Zaciekawiony dotknal ich lapka.Wtedy z wnetrza gory odezwal sie przeciagly glosik.Aaaaaa .Marycy odsunal lapke i po chwili panujacej ciszy przytknal ja ponownie .Tym razem na dluzej.Aaa AAaaa AAAAAAAAaa-rozleglo sie donosne i przeciwgle westchnienie.Maurycy odsunal lapke.Pssiiikkkk! Apsik! Apsik! Mauryycy zjezyl sie wystraszony,gdy na jego grzbiet spadlo pare dorodnych zoledzi..Po chwili gorka sie rozsunela i wychylil z niej glowe jej tajemniczy mieszkaniec.
-Mam na imie dziczek Lizusek!-zawolal wesolo widzac jezyka.
-Witaj !odpowiedzial nieco osmielony jezyk.-Mam na imie Maurycy.Przepraszam Cie bardzo,ze zaklocam ci spokoj.
_och to nic takiego! Milo wreszcie miec jakiegos goscia,Rzadko do mnie ktos tu zaglada.
-Dlaczego masz na imie Lizusek?spytal zaciekawiony jezyk.
-Bo-odparl dziczek a jego dlugi cieply jezyczek nosek jezyka-jestem ciekawski i przyjacielski.
_O to wspaniale !-zawowlal jezyk-moze bedziesz i mogl pomoc w odnalezieniu przyjaciol!
-Dziczek usmiechnal sie i merdajac wesolo ogonkiem pochylil sie by jezyk mogl usiasc na jego grzbiecie.
_Zrobie co w mej mocy-powiedzail czestujac Maurycego soczystym zoledziem.
Jezyk schrupal go z mila checia i o pelnym brzuszku usiadl na wygoneym grzbiecie swego nowego przyjaciela.
-Trzymaj sie mocno moich kielkow i staraj sie juz nie drapac mnie po nosku jak to wczesniej zrobiles ,bo dluga droga przed nami.Jezyk skinal glowka porozumiewaczo i nabijajac na swa igielkowa spizarnie solidna garstke zoledzi byl gotow do drogi.
Acha-rzekl dziczek jeszcze jedna wazna rzecz zaloz prosze ten kapelusz,Ja tez to uczynie.Po czym obaj wyruszyli w droge zakladajac na swe glowki zoledzie czapeczki. Tym sposobem leszczynowe galazki nie byly im straszne ani klujace kolce dzikiej rozy ,gdy mknac posrod lesnej gestwiny przedzierali sie czasem przez geste zarosla.Kielki dziczka ,ktore z duma nosil na swym ryjku pomagaly mu w trakcie biegu rozsuwac dzikie bujne trawy i klebki krzaczastych galazek.Mknac jak strzala od czasu do czasu podnosil ryjek ku gorze a jezyk Maurycy wrzucal mu do niego smakowita przekaske w postaci zoledzia.Biegli tak dlugo wzbudzajac zainteresowanie mieszkancow lesnej gestwiny.Liskow,wilczkow,sarenek,niedzwiedziatek,bo szybko rozniosla sie wiesc wokol o porwaniu Tlsustka i kazde zwierzatko chcialo jakos pomoc a gdy nie moglo to garacym biciem serduszka dodawalo w myslach otuchy i odwagi jezykowi i dziczkowi.Nawet slonko zamrugalo do nich wesolo ,gdy dotrali na skraj rzeki -Musze tu chwilke odpoczac rzekl dziczek.raciczek juz prawie nie czuje.
_Oczywiscie-ze zrozumieniem powiedzial jezyk.
_Hejze hola!-odzwal sie w gorze znajomy glos-jezyk podniosl glowke i z radoscia dostrzegl swego przyjaciela Baloo.
_Hurra! zawolal uradowany.
Zlotek i Boo Boo rowniez radosnie zawolali na pwitanie Maurycemu a sowka zawtorowala im radosnie Uhu Uhu i nie byl to koniec niespodzianek,bo gdy jezyk zeskoczyl na miekki jak poduszka mech z grzbietu Lizuska. Jakas lekka sila zaczela go unosic coraz wyzej i wyzej az do gniazda w ktorym siedzieli jego przyjaciele jedzac lesne jagody.Wtedy Maurycy poznal stonoge i gromadke jej dzieci,ktora wiernie towarzyszyla mu lecac na klonowym listku ponad glowkami dziczka i Maurycego.Dziczek przygladal im ie wesolo z dolu ,bo gnizadko nie pomiesciloby wszystkich przyjaciol.
_Musimy zaraz ponownie wyruszac w droge,gdy brzuszki mamy pelne -powiedzila Boo Boo,Nie wiem tylko czy sowka uniesie nas wszystkich na swym grzbiecie razem z Toba jezyku.Sowka mruknela Uhu Uhu przyznajac racje ksieznicce.Jednoczesnie nie zostawimy Cie nuz samego przyjacielu a dziczek powinien wypoczac by nie stala mu sie krzywda.Chwile ciszy jaka w tym momencie zapanowala przerwalo glosne chrobotanie i zza malych drzwiczek umiejscowionych w dziupli obok gniazda wyszedl wasaty owad.Wasy jego siwe i starannnie wypielegnowale lsnily w sloncu i pachnialy zywica.
_ekhem-chrzaknal chcac zwrocic na siebie uwage/.
Witam Was w mych skromnych progach.Mam na imie Wiorek i jestem kornikiem do waszych uslug.Mysle,ze moge wam pomoc,bo dobiegly mnie wiesci waszym porwanym przyjacielu.
_hurra!-zawolali wszyscy wesolo,
-Jaki masz plan ?-zapytala Boo Boo,gdy wesola wrzawa nieco ucichla.
-Bardzo prosty-odparl kornik.Moj dom w ktorego progach skromnych zlozyliscie mi goscine posluzy nam do morskiej wedrowki.Lat juz liczy wiele i silniejszy wiatr moze go powalic dlatego uzyc go mozemy jako statku by pokonac silne nurty rzeki i jej glebiny.Boo Boo i reszta jej przyjaciol otworzyla szeroko buzie.W tym momencie kornik zagwizadla w gwizdek zawieszony na czarnym kubraczku i glosne chrum chrummm rozleglo sie po lesie plynac prosto z jego domu.Za madra rada stonozki i wszyscy zeszli na jej grzbiecie z drzewa a jezyk sfrunal na grzbiecie sowki .Wkrotce potem dom kornika opadl na ziemie a niezliczone zastepy jego kuzynow,ciotek,bratankow,wujkow i krewniakow poniolo drzewo na swych silnych ramionkach na sam skraj rzeki,gdzue z pomoca dziczka udalo sie je zepchnac gotowe do rzecznej przygody.Ocierajac oczka listekiem poziomki ze wzruszenia zegnani czlonkowie kornikowej rodzinki machali lapkami zyczac Boo Boo i jej przyajciolom bezpiecznej podrozy.
6.
Gromadka przyjaciol tak posilona posilkiem stanela nad brzegiem rzeki o slodko brzmiacej nazwie Landrynkowa Urwiska .Nikt dokladnie nie wiedzial skad ta nazwa pochodzila.Stara legenda mowila,ze dawno,dawno,gdy pradawne dzieci Mechowego krola graly nad jej brzegiem skaczaca pieczarka wpadala im ona w spienione nurty tej rzeki . Dzieci Prosily ja ladnie by oddala im zabawke lecz ona przerzucala ja na swych falach by gonily pieczarke wokol jej brzegow,gdy w koncu po dlugich harcach i podskokach usiadly na brzegu oddala im ich zabawke proszac by uwazaly bardziej nastepnym razem,
Krolik Tlustek wyciagnal ku slonku swe futerko i z zaciekwieniem spojrzal na pare przygladajacych mu sie paryy oczu spomiedzy galazek na wodzie .
-Hej! -zawolal radosnie-Kim jestes wodny przyjacielu?-Oczy zrobily sie jeszce wieksze i po chwili zza nich wylonily sie dwa spiczaste waski w bialo i czarne cetki.
Nie zrobimy Ci nic zlego-powiedziala Boo Boo probujac zachecic tajemnicze zwierzatko by wyszlo z wody.Wtedy cos gleboko pod woda zabulgatalo ,zaszumialo i z wodnego wiru wynurzyla sie brazowa wyderka
.-Witajcie przyjaciele mam na imie Chrumek a to jest Wasik ,moj maly synek.
Po grzecznym przedstawieniu sie wyderka wyszla z wody i niosac na grzbiecie Wasika przywital sie z kazdym przyjaciol.
-Mamy klopot by przeprawic sie na druga strone rzeki oznajmil jezyk Maurycy.Wyderka spojrzala na cala gromadke i poprosla by chwilke zaczekala na nia,
-Zostawila nas pewnie samych -ze smutkiem powiedziall swietlik Zlotek ,Boo Boo objela go mocno i powiedziala-.Nie martw sie Zlotku,Chrumek to nasz nowy przyjaciel i z pewnoscia poszedl sprowadzic dla nas jakas pomoc.Chwile pozniej jakby na potwierdzenie jej slow przyjaciele uslyszeli wesole pogwizdywanie i ich oczom ukazala sie wiazka dlugich trzcinek .Tylko po nozkach mogli rozpoznac ,ze to wyderka.
-Przyjaciele-niech kazdy z was wezmie prosze po jednej trzcince i i zwiazmy je razem ta oto trawka.
_Wspanialy pomysl!-zawolal Zlotek i usmiech znow pojawil sie na jego buzi po czym wszyscy przyjaciele z radoscia przystapili do budowy tratwy a na jej kapitana wybrano Boo Boo,Zlotek mial za zadanie wskazywac z powietrza droge,Tlustek odpwiadal za ster a pchelka Baloo i jezyk Maurycy mieli za zadanie pilnowanie masztu wykonanego z pajeczej siecii i babiego lata,ktore wesolo lopotalo na maszcie .
-Ahoj ! W Droge! zawola Chrumek spychajac tratwe na spienione wody rzeki.-Tak! w dloge " W dloge! powtarzal za nim wesolo jego synek Wasik nie znajacy jeszcze literki r.Tratwa mknela szybko a przyjaciele podziwiali z zachwytem podwodne krolestwo ,ktore rozciagalo sie pod nia.Rodzine Raczkow uczacych sie w raczkowej szkolce w ktorej na zajeciach gimnastyki odBywaly wlasnie skoki przez konika morskiego w sasiednej salce szkolki male krabiki uczyly sie dodawania na zbiorach muszelek a w pasiastych lozeczkach spaly smacznie morskie stonozki wesolo podrygujac lapkami.
Cuda i dziwy!Zlocisty piasek na dnie wodnego krolestwa szumial delikatna kolysanke a orkiestra slimakow wolno grala na swych skorupkach uderzajac w nie delikatnie paleczkami z trzciny.Pa-ra-ra-ra-ra-mam-tam-tammm a Babelkowe echo nioslo kolysanke wokol .Zewszad docieral do noskow przyjaciol zapach landrynek o roznych smakach.Smietankowych,czekoladowych,,truskawkowych,pianki morskiej i mietowych,jagodowych i jaka ktos sobie potrafil wymarzyc.Tlustek oblizywal sie slodko pamiatajac jednak,ze jego ostanie niepoluszenstwo sprowadzilo na wszyskich zle przygody.Rozmarzyl sie tak w smakach roznych,gdy wtem swietlik Zlotek zawolal -Mewy na horyzoncie!
Wszyscy przyjaciele bardzo sie ucieszyli,bo oznaczalo to,ze wkrotce znow beda mogli zejsc na suchy lad.
7.
-Yuuhhuuu! Woooo!-zawolal wesolo Swietlik Zlotek wywijajac w powietrzu z radosci salto a pchelka Baloo wtorowala wyskakujac wysoko w gore i w dol na maszcie tratwy radosnie spiewajac -Hiiiip hoooppp! Hiiip Hooooop! Boo Boo przygaladala jej sie przez chwilke i zawolala-Pchelko uwazaj bo dostaniesz od tych podskokow morskiej choroby i rozboli cie brzuszek i ty Zlotku tez prosze uwazaj na siebie tam na gorze.Dziewczynka nie zdazyla dokonczyc zdania ,gdy obu gardelek Baloo i swietlika wydobyly sie duze banki morskiej pianki a za nimi glosny odglos Biiipp B!iiip,
Ojoj !-zawolal jezyk Maurycy-co teraz bedzie?!-spokojnie jezyku-poglaskala go po glowce Boo Boo zaraz temu zaradzimy i delikatnie zanurzajac raczke w wodzie wzbila w powietrze duzy obloczek morskiej piany.Wszyscy przyjaciele w zdumieniu przygladali mu sie ,gdy wirujac nad tratwa zaczal przybierac rozne ksztalty i postacie.Wirujac w powietrzu ulozyl sie w stado jelonkow skubiacych trawke by po chwili zamienic sie w ksiezyc w czapce z pomponikiem spiacy smacznie ,gdy swiecilo slonko.Innym razem przybral ksztalt trojkatnego sera w ktorym mieszkaly sobie trzy pasiaste myszki Pola,Norka i Kudlatek,Zapach serka jakze smakowity sprawil,ze krolik Tlustek oblizal sie od wasika do wasika.Potem pianka rozprysla sie i kazdy z przyjaciol dostal po jej kawalku.Tlustek z apetytem zajadal smak orzechowego sera krecac wasikami z zadowolenia a Baloo cieszyl sie smakiem malinowym ,Zlotek smakiem jabluszka a Baloo smakiem wisniowym.Boo Boo z kolei smakiem smietankowym.
Drodzy przyjaciele-powiedziala widzac,ze wszyscy koncza uczte wypada nam sie podzielic tez z mewkami,ktore nam dzielnie towarzysza w naszej drodze i na dany znak wszyscy wyrzucili w gore okruchy swych pianek.Mewy zakwilily wesolo chwytajac w locie rzucone im smakolyki.
Oczywiscie wyderce i jej synkowi tez podarwowano po duzym kawalku pianki by nikt nie czul sie pokrzywdzony i smutny,ze o nim zapomniano.
Tratwa dobila w koncu do brzegu i wszyscy mali podroznicy mogli zejsc z niej na lad.Ich oczom ukazalo sie pole na ktorym rosly kepki puszystych traw.Wsrod nich znajdowaly sie sciezki zakonczone przedzielone mostkiem Boo Boo zauwazyla ,ze znajduja sie wokol slady malych stopek .lecz nigdzie wokol nie mogla dostrzec zadnego zwierzatka.
-Ruszajmy -powiedziala wkrotce nadejdzie zmrok i musimy znalezc jakies bezpieczne schronienie.Przyjaciele przyznali jej racje i ruszyli przed siebie a gdy zblizyli sie do duzej,bujnej kepy wychylil sie z niej duzy ,blyszczacy nosek.
Przyjaciele !-Skad zmierzacie i co zamierzacie-?Spytal tajemniczy glos sposrod kepy traw.
-Przybywamy w dobrych zamiarach-odpowiedziala mu Boo Boo.
-Bo wiecie tu nie jest bezpiecznie-powiedziailo tajemnicze zwierzatko.wysuwajac dwie lapki przed siebie.Boo Boo z ciekawosci rozchylila trawe i przyjaciolom okazal sie symapatyczny nosek.Mam na imie Ryjek-przedstawil sie..
-Grasuje tu pewien zly kocur zwany Drapsikiem lepiej byscie nie spotkali go na swej drodze.
-My nie nikomu robimy nic zlego -powiedzial Tlustek
obgryzajac pomaranczowa marchewke.
-Ach kroliczku skad masz ta marchewke-?zapytala Boo Boo lecz zamiast odpowiedzi uslyszala glos Ryjka :-
Uciekajcie! Kocio!
Wszyscy przyjaciele zadrzeli ze strachu za wyjatkiem Tlustka ,ktory chwytajac sie go za wasy podciagnal do gory i zawolal-Rodeo czas zaczac!-kocur miauknal glosno i podoszac sie na tylnych lapach chcial zrzucic kroliczka lecz on kiwnal lapka i po chwili na grzbiecie kocia znalazl sie Zlotek I Baloo.Boo Boo wiedzac,ze nie moze zostawic przyjaciol w potrzebie chwycila jezyka i sadzajac go na grzbiecie kocura wskoczyla sadowiac sie na jego srodku.Kot prychnal dziko wyciagajac swe zlocisto srebre futerko i ruszyl przed siebie tracajac uszkami listki grochu,porzeczek i agrestu az zadzwonily glosno:
Bim Bam Bom!
pedzi kocur Tom
a na grzbiecie przyjaciol niesie
Bim Bam BoM!
Luli Luli Laj!
mknie kocio przez
zielony gaj
Luli Luli laj!
Zielona soczysta, zielen wokol zaczela rozkwitac coraz barwienie i weselej a biale paki jabloni strzelaly na wiwat slodkim naktarem ,ktory splywal do kieliichow ustawionych pod koronami ich galezi.Rodzina ryjowek ,ktore dotad ze strachem siedzialy w kepie trawy wyszla machajac ogonkami.Kocur zatrzymal sie kolo nich i mruzac swe zielone oczy zamruczal radosnie.gdy Tlustek polaskotal go lapka za uchem.Jezyk przytuliil sie o jego futerka a Boo boo poglaskala go po boczku a Zlotek i Baloo podrapali kotka za uszkami.W serduszku kocurka zabilo radosnie serduszko ,bo znowu poczul sie komus potrzebny i nikt przed nim juz nie uciekal.
*********
8.
Szaro bure pole na ktorym rozegralo sie kocie rodeo zakwitlo tecza kolorow cieszac oczy gromadki przyjaciol i wywolujac na ich buziach wesoly usmiech.Siedzac na grzbiecie kota Drapsika obserwowali z zachwytem jak armia krabow zabiera sie ochoczo do pracy polyskujac czerwono zlocistymi pancerzykami i spiewajac wesolo piosenke:
Uhuha ! Trawe gesta zaraz skosimy
przed nadejsciem srogiej zimy!
Beda mialy wroble,sikorki i gile
nocowac mogly tu za chwile
na debie zielonym zoledziem obelczonym
i miejsce sie znajdzie na nim dla wrony
kawki i kruka oraz wiewiorki co dziupli szuka
mila znajdzie kornik w korze gospode.
Ryjowka z krecikiem i myszka z chomikiem
znajda zaraz miejsce na swe norki
dla maluchow plac zabaw urzadzimy
przed nadejsciem srogiej zimy Uhuha!
Kepy wysokiej trawy pekaly pod naporem ich ostrych szczypcy ,gdy w idac szeregu scinali ja rowno przy ziemi a male raczki i krabiki roznosily ja po zdble na boki z ktorych pasikoniki wykonywaly hustawki i zjezdalnie.Soczyscie zielone pancerzyki kolysaly sie im radosnie w trakcie wiazania kolejnych supelkow a pomocne stonogi udepywaly nozkami ziemie Prawidlowosc wykonywawanych prac nadzorowal bociek Mietusek raz po raz klekocac by podkreslic waznosc swej roli w budowie placu zabaw.
Juhhhuuu!-zawolal krolik Tlustek zjezdajac po ogonie kotka Drapsika testujac kocia zjezdzalnie.W slad zanim ruszyli Zlotek oraz Baloo .Boo Boo spojrzala na Tlustka robiac sroga minke i grozac swym paluszkiem-Tlustku jestes niegrzeczny .Zapamietaj prosze ,ze nie mozna dreczyc zwierzatek i poglaskala Drapsika za po jego puszystej glowce.
_Przepraszam juz nie bede obiecal Tlustek a Zlotek i Baloo przylaczyli sie do jego slow obiecujac poprawe swego zachowania.
-Pomocy!-rozleglo sie wlasnie w tym momencie glosne wolanie gdzies spod ziemi.
-Tlustek zerwal sie jako pierwszy i zaczal kopac swoim zwyczajem norke.Grudki ziemi wirowaly w powietrzu zmieszane z pylem ,gdy jego puszyste cialko zaglebialo sie coraz bardziej w wykopywanej norce> Wszyscy przyjaciele zamarli w bezruchu oczekujac tego co sie stanie.W pewnym momencie puszysty ogonek kroliczka zniknal im z pola widzenia i tylko dochodzace z wykopywanej jamki odglosy swiadczyly ,ze nadal ja kopie.Boo Boo zsunalela sie po kocim grzbiecie i nie mogac zostawic przyajciela w potrzebie ostroznie zaczela sie zsuwac po grubym korzonku w glab wykopanej jamki.Wokol w ciemnosciach mrugaly na nia oczy ziemnych stworzonek .
-Nie Boj sie Boo Boo jestes z Toba-uslyszala za soba znajomy glos u jej serduszku zrobilo sie cieplej.Swietlik Zlotek zaczal oswietlac je droge.Miejscami bardzo kreta i wydawalo sie,ze bez konca.Opuszczajac sie w dol i trzymajac mocno korzonka widziala rozne skarby ziemi mijane po drodze.Zlote Monety,lsniace kamienie blyszczace na niebiesko,zielono lub czerwono ,zlote grudki usiane jak krople deszczu w podziemnym krolestwie .Nie mogla nadziwic sie tym wszystkim widokom a gdy jej nozki dotknely koncu ziemi i jej wedrowka dobiegla konca odetchnela radosnie.Dwa duze jasne punkty przygladaly jej sie z ciekawoscia .Boo Boo zapytala-Kim jestes ?
Lecz odpowiedzialo jej tylko glosne kichniecie i po chwili ukazal jej sie krolik Tlustek uwolniony z grudek ziemi,
Boo boo szczesliwa,ze nic mu sie nie stalo wtulila sie w jego miekkie futerko a jego nosek zadrzal radosnie wraz z wasikami.
Zlotek wywinal salto uradowany i usciskal pchelke Baloo ktora podazala przez caly czas za nimi.Nieoczekiwanie dolaczyl sie do nich jezyk Maurycy ktory choc o nieco strachliwym serduszku czul,ze nie moze zostawic przyjciol w potrzebie.Wszyscy objeli sie radosnie obiecujac sobie,ze nie zostawia sie nigdy w bez pomocy ,bo przyjaciele musza sobie pomagac.W sercach przyjaciol zapanowala odwaga i majac za przewodnika Tlustka wyruszyli w dalsza droge szukajac tego kto wzywal pomocy.Krolik wytezajac swoj wech wskazal lapka dalszy kierunek wedrowki.Szli powoli i ostroznie stapajac by nikomu nie stala sie krzywda .Nagle Tlustek poczul ,ze jego lapki zaczynaja coraz nizej opadac w dol.Sadzil w pierwszej chwili,ze to jakas podziemna norka w ktora wpadl lecz norkami miala boczki i dno o czym przekonal sie po chwili i zaczela przyspieszac.Boo Boo przytulila go do siebie a jezyk mocno objal ja lapkami.
-Jestesmy w podziemnej kopalni zawolal swietlik Zlotek i po chwili zrozumieli,ze jada w wagoniku po torach ponad nurtem podziemnej rzeki ,ktora mrugala do nich blekitnie szumiac i plasajac posrod kamykow.Mkneli po torach wykonanych z grubo splecionych korzonkow a iskry zgrzytaly wesolo spod jego kol wykonanych z guzikow.
Tur Tur Tur ,,Turruuru ruur
rozlegalo sie za nimi echo ,gdy wagonik mknal ze swistem miajac kolejne zakrety,gorki i wzniesienia .Brygada krecikow naprawiajaca podziemna tame pomachala im wesolo a jeden z nich pociagnal za dluga dzwignie.Wagonik skrecil w bok i z wolna zaczal wytracac predkosc by zatrzymac sie na polance pokrytej gestym,miekkim mchem.
9.
Wszyscy przyjaciele chwycili sie w cieplym,przyjacielskim usciku by nadac sobie odwagi przed przekroczeniem kamiennych wrot .Znajdowaly sie one na koncu polanki po ktorej wlasnie stapali Siedzacy na zlocistym drazku kruk przygladal sie im podejrzliwie w miare jak zblizali sie do niego.Gruby,zloscisty kawal sera tkwi mu w dziobie a spodrod okraglych dziurek w owym smakolyku unosily sie smakowite nuty zapachow.Byl to aromat sera orzechowego.miodowego,malinowego,swiezej smietanki,truskawek ,jabluszka ..Az jezyk Maurycy sie oblizal.Kazdy z przyjaciol poczul jakis swoj ulubiony smak a kruk ubrany w czarny garnitur i biala kamizelke poprawiajac blyszczacy melonik koloru zielonego jeszcze mocniej zaciskal dziob wiedzacz,e pragna jego skarbu .
-Coz za piekne piora .spojrzcie jak lsnia w pieknie -zachwycil sie krolik Tlustek.
-Oj tak zawtorowal mu jezyk Maurycy a jaki piekny ma Pan Kruk dziob.Musi byc ozdoba swego rodu.Takiej postawy nie powstydzilby sie krol-dodal swietlik Zlotek siadajac na kruczym ramieniu i mowe tez pewnie ma piekna -dodaal pchelka Baloo.Kruk rumienil sie i puszyl slyszac tyle slow pochwaly az w koncu nie mogac sie powstrzymac owtorzyl szeroko dziob by zademonstrowac jak brzmi jego zlote Gardlo .
-kraaa! Kraaainy strzege tej do ktorej kroki kierujecie swe-powiedzial gladko a ser ,ktory trzymal w dziobie zadrzal i wypadl mu z niego upadajac wprost w dlonie stojacej pod nim Boo Boo.
-O ja nieszczesny! Kraaaa! Dalem sie zwiesc waszemu podstepowi tracac pamiake po tatku mym kraa!
-Nic sie nie martw-pwiedzaila uspokojajaco dziewczynka oddam ci zaraz twa zgube,bo nieladnie zabierac innym to co do nas nie nalezy.
-Kraaaaa-krok zawolall wesolo i wzniosl sie ponad drazek na korym siedzial by wykonujac petle w powietrzu zladowac na ramieniu Boo Boo w podziece ocierajac sie piorkami o jej policzek .
Nieruchome dotad kamienne wrota zadrzaly groznie i z wolna zaczely otwierac sie na boki.
- O ja nieszczesny!-zawolal kruk owtorzylem wejscie do Pucholandi!
Boo Boo poglaskala go po jego lsniacej glowce i uspokajajaco powiedziala.
-Nie martwsie kruczku nic ci z nami nie grozi i wyciagajac z kieszonki srebrna tasiemke przelozyla ja przez srodkowa dziurke w serze a nastepnie poprosila kruka by pochylil glowke.Zaciekawiony chetnie dostosowal sie do prosby.
Boo Boo zawiesila mu ser na szyi.
-Tu bedzie bezpiecznie -na kruczym oku.
pojawila sie lezka.Przyjaciele utworzyli wokol Boo Boo krag .
-Dlaczego placzesz?-spytala dzieczynka
-bo..-krukowi na chwile zlamal sie jego zlocisty glos-Nikt dla mnie jeszcze nie zrobil niczego dobrego.Siedze tu samotnie juz bardzo dlugo .Boo Boo spojrzala na niego czule przytulajac cieplo do serduszka.
-Chyba juz zapomnialem jak to byc kochanym.
-Och tego nigdy sie nie zapomina!-powiedzial krolik Tlustek jak smaku swiezej koniczynki ,ale gdy wierzy sie dobro to ono zwycieza,wtedy gdy wierzymy,ze cos sie spelnia tak bardzo,bardzo .
-Tak! Tak!-zawtorowali mu zgodnie Baloo i Zlotek az koncowki kruczych pior zalsnily na zloto a na jego szyi pojawila sie czerwona obwodka.
-Nawet nie wiem jak mam na imie tak dlugo juz tu siedze,ze zapomnialem-powiedzil kruk.
-Masz na imie Krukus -powiedzial jezyk dotad nie zabierajac glosu.Oczy wszystkich przyjaciol zwrocily sie na niego,
-Dawno dawno temu,gdy bylem malutki w szyszkowym lesie moja mama opowiadala mi jak kazdego wieczora do snu nucila mi kolysanke ,ktorej nauczyl ja pewien pieknie spiewajacy kruk.Mial na imie Krukus.Pewnego razu nie usluchal rad madrej sowy Pani Puchaczowej i nie schronil sie przed silnym wiatrem posrod konarow drzewa.Tego dnia moja mama widziala go po raz ostatni.Nie posluchal rad bedac niegrzecznym i spotkala go zla przygoda.Mama opowiadala mi tez,ze Krukus pieknie gral na serowej harmonijce.
Baju Baju baj
Snijj malenstwo moje naj
Luli luli laj
oczka swoje zmeczone juz zmruz
Kazde lesne malenstwo w okolicy zasypialo slyszac jego slodkie dzwieki grane na tym intrumencie a sarnie,wiewiorcze.lisie ,ptasie mamy przynosily mu w podziece jagody,borowki,maliny i inne lesne smakolyki.
Kruk usmiechnal sie szeroko a w jego oczach pojawila sie radosc tak wielka i szczescie,ze az ser zadrzal mu na serduszku ,gdy bilo mocno.
-Czy pomozecie mi odnalezc moj dom ?-zapytal wiedzac ,ze prosi o wiele ,lecz Boo Boo uscisnela go w imieniu wszystkich przyjaciol serdecznie i po chwili oznajmila-
-Oczywiscie,ze ci pomozemy wyruszysz z nami w dasza droge.Nie zostawimy ciebie tu samotnego i pograzonego w smutku.
10.
Gorace usciski lapek,czulek i raczek polaczyly sie ciasno wokol siebie,gdy kamienne drzwi ponownie zamknely sie za plecami przyjaciol.Silny ,grozny wiatr zawyl ponad ich glowami ,Hen wysoko az strzeliste .szare lodygi lasu dmuchawcy ktory rosl przed nimi ugiely sie w niemym poklonie potrzasajac swymi puszystymi glowkami,Ich szumienie narastalo coraz bardziej i Boo Boo zaproponowala by przyspieszyli krioku by znalezc jakas bezpieczna kryjowke.Spomiedzy niezliczonych zastepow dmuchawcowej armi poplynelo echo Rraa,,Tunnku! raaa tuunku!
-To ksiezniczka Lukrecja !-zawolala Boo Boo .Musiimy szybko pospieszyc jej na ratunek! Krolik Tlustek naciagnal swe wasiki az staly sie sztywne i wysunal sie pierwszy z szergu przyajciol byl stawic bedacemu w liczebnej przewadze wrogowi dmuchawcowych zastepow.
-Jestesmy w krolestwie krola zlych wiatrow Oziebka-poinformowal kruk stroszac bojowo piorka- a on bardzo nie lubi ,gdy zakloca sie jego spokoj.Krolik Tlustek tymczasem mknal do przodu przed siebie jakby harcowal na polu kapusty scinajac kolejne zastepy Dmuchawcowej armii podciete lodygi niesione z wiatrem wzbijaly sie w gore niesione przez swe puchowe kapelusze.Wkrotce ich liczba stala sie tak duza ze zaczely przeslaniac slonko i zaczallo sie robic coraz mroczniej i ciemniej wokol Widzac to Swietlik Zlotek wzbil sie wysoko w gore .Wydawalo sie,ze armia dmuchawcy,chce pochlonac w swym puchu cala ferajne przyjaciol ,gdy wiatr zadal w nie silnie i ich puszyste glowki rozdmuchane na nim zaczely sie laczyc w ksztalty jednorozcow napierajacych srogo badz morskich balwanow niczym na spienionyym morzu a to ksztaltem swym przypominajac wielka rybe,kora chciala polknac wszystko wokol siebie.Przyjaciele jednak nie dali sie wystraszyc . Jezyk napial swe igielki i wystrzeliwszy je w kierunku wlasnie zblizajacego sie do niego smoka zamienil go w mala myszke ,ktora uciekla za chmurke z piskiem,Widzac to swietlik Zlotek potarl lapki o dziob kruka wyzwalajac barwny strumien czerwno zlotych iskier wirujacych w srebrnym pioropuszu akurat w momencie,gdy gdy chcial go nakryc wielki morski balwan.Chwile potem nastapil wielki blysk i czerwono bleitny kwiat pojawil sie na niebie sypiac na stojacych na ziemi przyjaciol miliony drobnych,roznokolorowych platkow.Kazdy z nich byl inny i niepowtarzalny i pachnial tak slodko,ze slinka ciekla na buzi.
Boo Boo zebrala kilka garstek roznokolorowych platkow i obsypala sie nimi oraz jej towarzyszy wytwarzajac na kazdym z nich kwiatowa zbroje.Zly wiatr widzac,ze przegrywa walke zawyl glosno wzbil sie wysoko i pomknal daleko przed siebie,by nikt o nim juz wiecej nie uslyszal i nie bylo nikomu smutno z jego powodu.Wszyscy przyajciele ponownie uscineli sie radosnie wykrzykujac wesolo_Hurra!
Stojac tak przez chwile ogrzewani promieniami slonka spostrzegli jak spomiedzy chmur wylaniala sie tecza.Na jej kolorowych paskach znajdowala sie mala zlocista klatka Wszyscy z niecierpliwoscia przypatrywali sie jej bedac ciekawymi co w sobie kryje a gdy juz byla w polowie drogi do ziemi wychylajac sie poza chmurki wystraszona dotad myszka wychylila swoj pyszczek i podbiegla pod zlote drzwiczki klatki.Przez chwilke nic nie bylo widac,bo duza chmurka przeslonila widok lecz,gdy tecza wychylia sie ponownie przyjaciele zawolali radosnie:
_Ksiezniczka Lukrecja!
Ich oczom ukazala sie kareta zaprzezona w szereg myszek
lsniaca slonecznym blaskiem.Lzy wzruszeni poplynely ksiezniczce z oczu ,bo stracila juz nadzieje,ze ktos uwolni ja z niewoli.
-Och jak cudownie was zobaczyc! -zawolala radosnie i przywitala z kazdym z przyjaciol po kolei.Tlustek jako najwiekszy pieszczoch otrzymal od niej duzego przytulasa choc i Boo Boo oraz Zlotek nie mogli narzekac ,aby ich pominela w tulasnym objeciu.Rowniez jezyk Maurycy zostal goraco przytulony i Boo Boo tez ksiezniczka nie zapomniala dziekujac jej za ocalenie. Wszyscy byli przepelnieni szczesciem czujac,ze zla przygoda dobiega konca.
-Moj tato ,najukochanszy krol pewnie bardzo martwi sie o mnie-powiedzila krolewna,gdy przyjaciele usadowili sie juz w karecie.
-O tak-Smutek nie opuszca go od wielu dni.Czasu,gdy stracil cie z oczu ksiezniczko Lukrecji-odpowiedziala jej Boo Boo.
-Wiec czas wyruszyc nam dluga powrotna droge..-powiedzaila ksizezniczka Lukrecja.
-Ale przedtem-dopowiedzial krolik Tlustek sciagajac na siebie uwazne spojrzenie Boo Boo-by po dluzszej chwili milczenia dodac-wypadaloby cos zjesc!
Wszyscy przyjaciele wybuchneli smiechem zgadzajac si z nim zgodnie a Boo Boo podrapala go za uszkiem,gdy ulozyl sie u jej kolan,bo choc bywal nieusluchany to kochala go swym serduszkiem jak kazdego sposrod jej przyjaciol.akjak oni ja z w wzajemnoscia.
11.
Wiesc o odnalezieniu sie sie ksiezniczki Lukrecji rozeszla sie szybko po calym krolestwie radosnie .Bujne glowki tulipanow pochylaly sie nisko swa czerwona lub zolta korona platkow okazujac hold ,gdy kareta z Lukrecja ,Boo Boo i reszta jej przyjaciol przemierzala lesny trakt a stada bialo rozowych kolibrow wirowaly wokol karety ksiezniczki cwierkajac wesolo.
-Zatrzymajmy sie by pozegnac sie z nzaszymi drogimi przyjaciolmi-poprosila Boo Boo ,gdy zobaczyla kocura machajacego jej lapka .Na jego wasikach siedzialy szare myszki a kazda z nich miala na brzuszku jakas nutke.
-Oj tak!-zawtorowal jej krolik tlustek wskazujac lapka na gospode wydrazona w lupinie orzecha Pod Tlustym Borsukiem.
Jakby na dopelnienie swych slow z jego brzuszka odezwalo sie glosne burczenie buulll buull.
Boo Boo poglaskala go po brzuszku i wszyscy z radoscia udali sie za jego futrzasta postacia ,gdy wyskoczyl z karety.-Moje wasiki wyczuwaja czekoladowa potrawke z korzonkami-mruknal oblizujac sie stojac przed drzwiami gospody i po chwili jego lapka spoczela na kolatce w ksztalcie kukulczego jajeczka.
-Stuk! Puk!!-rozleglo sie glosne kolatanie.Wszyscy przyjaciele w oczekiwaniu spogladali kto otworzy im drzwi Chwilke to trawalo az z glebi gospody dobiegly ich odglosy szurania jakis lapek.Nastepnie uslyszeli zdejmowanie haczyka i glosny zgrzyt klucza w zamku i drzwi powoli zaczely sie otwierac by po chwili ukazal sie w nich ruda sylwetka .
-Witajcie Przyjaciele!Mam na imie lis Amadeusz i zapraszam was na pyszne poranne sniadanko .Kazdy znajdzie zapewne cos smacznego da siebie.
-Witaj Lisku Amadeuszu !-krzykneli gromko wszyscy z trudem powstrzymujac nasilajace sie burczenie w brzuszkach Wchodzac do srodka Baloo wykonal petle w mrocznym korytarzyku i zapalil znajdujace sie nad ich glowami lampiony Spiece w nich swietliki zaczely wirowac pocierajac swe kubraczki.Siedzaca w rogu gospody na kapuluszu muchomora orkiestra konikow polnych i bozych krowek zaczela grac wesola muzyke.Na jej czele siedzial dyrygent zuk Melonik i trzymajac w lapce listek paproci unosil go w gore i dol nadajac rytm wykonywanej melodii.Siedzace naprzeciwko niego boze krowki pocieraly zdbla zielonej trawy o brzmieniu Turlilaj Turli Lu a Pasikoniki dmiac w wydrozne lesne korzonki uzupelnialy ta melodie dziwekami Tuudumm Taaduuom.
-Wspaniala orkiestra -z zachwytem powiedziala ksiezniczka Lukrecja siadajac przy stoliku w ksztalcie lesnego kamyka.
-To prawda zgodzila sie z nia Booo Boo.
-- Pewnie jedzonko bedzie rownie Mnaim mniam!-dopowiedzial krolik Tlustek gryzac liste salaty.Wszyscy przyjaciele rozesmiali sie glosno a ich humory poprawily po chwili jeszcze bardziej przyniesione dania.
Czekoladowa potrawka z orzechami i swieza rosa z odrobina miety do popicia bardzo przypadla ksiezniczce Lukrecji i Boo Boo do smaku. z kolei ,Baloo zajadal sie ziarnkami maku oblanymi w lukrze z paprotek.Tlustka malo co bylo widac za ogromnego liscia salaty a gdy pyszczek w czekoladzie wygladac zaczal jak diabelek swiecac swymi duzymi oczkami.Krople czekolady splywaly mu po wasikach ,gdy zajadal sie smakolykami,ktorych nie brakowalo w owej gospodzie.Jezyk Maurycy z kolei zabral sie za zajadanie pieczonych jabluszek od czasu do czasu gladzac sie po brzuszku.Tymczasem Zlotek wypil naparstek jezynowego soku i przygladajac sie swoim kuzynom harcujacym wesolo w lupinach zoledzi czul sie naprawde szczesliwy,ze zle przygody dobiegly konca.
Przyjaciele siedzac tak sobie uslyszeli glosny odglos grrrr! brruummm! Wszyscy spojrzeli na Tlustka.
-zapewniam was,ze tym razem to nie odglos dochodzacy z mego brzuszka-odpowiedzial napychajac buzie glowka kapusty.
-Tym razem to inaczej faktycznie jakos zabrzmialo-powiedziala ksiezniczka Lukrecja .Jakby na potwierdzenie jej slow w tym wlasnie momencie otworzyly sie drzwi gospody Pod Tlustym borsukiem i stanal w nich krol.
-Och Ojcze!-zawolala Lukrecja i nim wladca zdazyl sie zorientowac co go czeka podbiega do niego i przywitala goracym ,teskym calusem przytulajac sie do jego krolewskiej szaty.Stado motyli poderwalo sie z jego brody i usiadlo na koronie.
-Me troski dobiegly konca-powiedzial krol -i nawet nie wiem jak bede potrafil wyrazic swa wdziecznosc wobec ciebie Boo Boo i twoich wspanialych przyjaciol z pomoca ktorych odnalazlas ma corke. Ksiezniczke Lukrecje.
Boo Boo usmiechnela sie szeroko .
-Mym marzeniem byla zawsze przejazdzka na krolewskich sloniach.
-Zgodnie z ma obietnica otrzymasz czesc krolestwa ,ktore bedziesz mogla dobrze obejrzec w drodze do domu z grzbietu slonicy Ameli,ktora od dzis nalezec bedzie do Ciebie.
-Och Dziekuje!-zawolala radosnie Boo Boo i po chwili cala ferajna jej przyjaciol usadowila sie na grzbiecie Amelii.
-Wiec w droge!-zawolal jezyk Maurycy trzymajac sie dzielnie Tlustka w pasie.Jakby na te slowa stado krolewskich sloni zakrecilo trabami unoszac sie w powietrze .wznosili sie tak coraz wyzej i wyzej by wreszcie wrocic do domu .Ptaki spiewaly im wesolo a z dolu machaly radosnie lesne zwierzatka na pozegnanie.Rodzina chomikow usadowiona na galezi orzecha i gasienice machajace listkami .Sarenki i dziczki tapalajace sie w cieplym blotku machaly raciczkami i nawet stary puchacz glosnym Uhuu Uhuu zegnal sie z nimi.Caly las i wszyscy jego mieszkancy spogadali jak oddalalali sie by zniknac w koncu za horyzontem cieszac sie ze szcesliwie zakonczonej przygody.
Koniec
Dodaj komentarz