Atrium
Skostniale z bolu palce spoczely wreszcie na betonowym sarkofagu grzeznac w jego chropowatej powloce.Sunac w malignie dotyku intearaktowaly z jego nieczula powierzchnia niczym skora dawno obumarlej jasczurki,ktorej truchlo mialy oto watpliwa przyjemnosc ekspolorowac,Sam musnal jezykiem po wysuszonych wargach jakby majac nikla nadzieje a wlasciwie jej strzepy,ze w koncu cos przerwie ten niemile intymny moment ,gdy jego pokiereszowane i poranione palce z ktorych z wolna poczela sie saczyc krew wroca do jego twarzy ,by mogl na nich oprzec glowe po wykorzystaniu opcji Rescue Research.Niemy wrog zachochotal w ciemnosciach przestawiajac swoj pionek by zbic mata swej ofierze,gdy wtem dzwonek alarmowy rozlegl sie w jej glowie.Zawyly syreny.Najmniejszy palec lewej reki wyczul jakies zgrubienie posrod zimnych fal cementu.Wrog zamarzl zagryzajac warge z pionkiem uniesionym w bezruchu.Sam cofnal druga reke wykonujac delikatny ruch czuajc po chwili ruchomy pasek czegos twardego.Gladzac trofeum w dloni przesunal po nim palcem czujac,ze jest lamliwe.Fuga pomyslal dla pewnosci lamiac swego cuchnacego wapiennym fetorem wieznia,lecz on nie wydusil z siebie slowa.Po chwili zawachania obmyslajac taktyke przesunal obie dlonie w miejsce ,gdzie nastapily bliskie spotakania ostatniego stopnia.Tym razem miekka,wilgotna faktura zgrzebnie przylegla do palcy.Sam pociagnal za nia pelen otuchy i nadzieji ,gdy wtem poczul na swych dloniach niechciane towarzystwo.Dziesiatki a moze setki owadzich odnozy przylgnelo do jego skory drazniac ja,szemrzac miedzy palcami ,kolysajac sie na wierzcholkach jego opuszkow jakby w rytm piosenki You could be ma..Agrrhr .Wydal z siebie krotki,przewlegly dzwiek.Zasadzka.Strzepujac dlon mial swiadomosc,ze jakas czesc owadziej kohorty spoczela na jego spodniach.Gdzies za za drzwiami zawyl pies i odium porazki zawislo bladym ksiezycem nad glowa Ksiecia Brudnej Wyspy.